Kraszewski Józef Ignacy - Ostap Bondarczuk

Ostap Bondarczuk





Często bardzo odwiedzający młodzi nie zrobili na niej żadnego wrażenia; pomimo dobrego wychowania, wytworności talentów, zalecających ich imion, związków, majątków nie
wyróżniała szczególniej żadnego.
Wesoła, śmiała i poufała ze wszystkimi, dla wszystkich była obojętnie grzeczną; a w tych pół wyraźnych, w pół osłonionych oświadczeniach, które wolno jest zrozumieć, wolno
niby nie widzieć, zdawała się nie domyślać znaczenia. Kiedy przed nią ojciec wychwalał którego, odpowiadała zwykle:
- Między nimi wszystkimi nie mogę znaleźć żadnej różnicy.
Wszyscy zdają się być jednej myśli, jednego charakteru, tak jak są jednego ubrania, jednej prawie fizjognomii, podobają mi się wszyscy zarówno, nikt z nich szczególnie.
Byłoby to niesprawiedliwością jednych z tych panów przenieść nad drugiego, tak są do siebie podobni. Pokochawszy jednego, musiałabym wszystkich - czekajmy.
IV
Był wieczór; w salonie, którego drzwi otworem stały na ganek, siedział, nie umiejąc pokryć niespokojności swojej, hrabia, Misia i pani des Roches, jak zawsze smutna i
milcząca. Co chwila zrywał się gospodarz domu, przysłuchiwał i znowu siadał przekonawszy, że nikt nie przybywa; a im dłużej tak czekał, tym srożej się niecierpliwił.
Misia czytała niby, a przynajmniej trzymała książkę w ręku, pani des Roches robiła jakąś robotę. Nie myślano nawet o rozmowie, bo żywiołu do niej brakło.
Niekiedy tylko wykrzyknik wyrywający się hrabiemu przerywał ciszę długą. Zmierzchało coraz, a hrabia wstawał i przechadzał się. Zadzwonił wreszcie, wszedł kamerdyner.
- Herbata!
- zawołał.
- Nie będziemy czekać? - odezwała się Misia.
- Albożeśmy nie dość jeszcze czekali? - odparł hrabia nieukontentowany.
- Pan Alfred widać żartował sobie ze mnie oznajmując swoje przybycie.
To mówiąc usiadł i spuścił głowę na felieton gazety. Turkot dał się słyszeć w dziedzińcu.
Hrabia porwał się
- Jadą - rzekł mimowolnie; a Misia z podziwem dosłyszała to wyrażenie dowodzące, że ojciec i Eustachego rachował, bo nie powiedział jedzie, ale jadą.


<<Poprzednia 1 | 2 | 3 | 4 | 5 | 6 | 7 | 8 | 9 | 10 | 11 | 12 | 13 | 14 | 15 | 16 | 17 | 18 | 19 | 20 | 21 | 22 | 23 | 24 | 25 | 26 | 27 | 28 | 29 | 30 | 31 | 32 | 33 | 34 | 35 | 36 | 37 | 38 | 39 | 40 | 41 | 42 | 43 | 44 | 45 | 46 | 47 | 48 | 49 | 50 | 51 | 52 | 53 | 54 | 55 | 56 | 57 | 58 | 59 | 60 | 61 | 62 | 63 | 64 | 65 | 66 | 67 | 68 | 69 | 70 | 71 | 72 | 73 | 74 | 75 | 76 | 77 | 78 | 79 | 80 | 81 | 82 | 83 | 84 | 85 | 86 | 87 | 88 | 89 | 90 | 91 | 92 | 93 | 94 | 95 | 96 | 97 | 98 | 99 Nastepna>>